Epidemia otyłości - część I 0

Epidemia otyłości? część I

 

Obserwując z uwagą najbliższe otoczenie nie jestem w stanie nie przyznać racji głosom pojawiającym się w różnych mediach alarmujących o dramatycznie szybkim wzroście ilości osób cierpiących na znaczną nadwagę, bądź nawet na chorobliwą otyłość. Zarówno wśród dzieci, jak i wśród dorosłych, liczba słodkich grubasków jest coraz większa. Co prawda w Polsce, i ogólnie w Europie, zjawisko to nie jest jeszcze aż tak widoczne, jak na przykład za oceanem, ale dane zmieniają się bardzo dynamicznie. Niestety – na niekorzyść. I choć massmedia wciąż gloryfikują szczupłą sylwetkę, a im smuklejsza talia, tym większa szansa za zdobycie tytułu „znanej i lubianej” przez obiektywy fotoreporterów, to jednak dane statystyczne płynące ze świata realnego (a nie kreowanego) zdają się przytłaczające.

Społeczeństwo powszechnie tyje
Otyłość staje się powszechna

 

 

Czy otyłość jest powodowana wyłącznie przez nadmiar kalorii?

Problem ogólnego tycia społeczeństwa coraz częściej nurtuje nie tylko dietetyków, lecz również naukowców, a prowadzone w tym kierunku badania niestety nie nastrajają zbyt optymistycznie. Rezultaty kolejnych, coraz bardziej wnikliwych analiz jednoznacznie wskazują, że problem otyłości jest coraz powszechniejszy i dotyka coraz więcej osób, a jednocześnie pozostaje coraz słabiej zależny liniowo od ilości spożywanych kalorii, rodzaju przyjmowanych pokarmów i aktywności fizycznej. Czyli czynników, które zwyczajowo uważa się za decydujące o ostatecznej masie ciała. Jak to możliwe?

Na przełomie 2014 i 2015 r. naukowcy z Uniwersytetu York w Toronto zadali sobie trud i zweryfikowali dane statystyczne zebrane w latach 1971-2008 (czyli na przestrzeni blisko czterech dekad!) w ramach ogólnoświatowego programu National Health and Nutrition Examination Survey (NHANES). Okazuje się, że przedstawiciele tzw. generacji Y, czyli osoby urodzone między 1981 i 2000 r., mimo zachowania tej samej diety i takiej samej aktywności fizycznej co swoi nieco starsi koledzy, cechowali się wyższą wagą ciała niż ludzie urodzeni w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Autorzy badań prześledzili również zmianę wartości wskaźnika BMI (Body Mass Index) w danym okresie i tutaj również wynik był dość zaskakujący. BMI liczony dla osób dorosłych w 2006 r. był przeciętnie 2,3 punktu wyższy, niż dla osób w tym samym wieku badanych w 1988 r. I to mimo zachowania porównywalnej diety w zakresie kaloryczności i składu, jak również utrzymania podobnego poziomu aktywności fizycznej. Słowem: problem kontroli prawidłowej wagi okazał się dużo bardziej złożony, niż prosta zależność między ilością i jakością spożytych kalorii, a ilością zużytej energii.

Oczywiście można to skwitować wzruszeniem ramion, ewentualnie cynicznym zaleceniem w stylu „jeśli masz 25 lat i chcesz być taki szczupły, jak twoja matka, to jedz mniej niż ona i ćwicz więcej niż ona”. To wciąż jednak nie wyjaśnia, skąd biorą się nadmiarowe kilogramy u coraz młodszych osób. I tutaj również nie mam dobrych wieści: niestety w chwili obecnej nikt nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie. Oczywiście pojawiają się różnego rodzaju teorie, jednak póki co żadna nie doczekała się naukowego potwierdzenia.

Otyłe kobiety spacerują po parku
Na otyłość cierpią przede wszystkim
obywatele państw najlepiej rozwiniętych

 

Chemia w jedzeniu

Jedną z hipotez, jaką wysnuwają autorzy wspomnianych wyżej badań, jest wskazanie na rosnącą ilość substancji chemicznych obecnych w pożywieniu oraz przyjmowanych lekach, które to substancje wpływają na działanie układu hormonalnego odpowiedzialnego za utrzymanie prawidłowej wagi. Do otyłości prowadzić ma  m.in. przyjmowanie środków antydepresyjnych, podwyższony poziom stresu, nieregularna konsumpcja posiłków, zaburzenia snu czy zmiana składu bakterii jelitowych związana z coraz większą ilością mięsa i cukrów obecnych w codziennej diecie. Już teraz wiadomo, że obecność pewnych zanieczyszczeń chemicznych w środowisku naturalnym i przenikających do żywności faktycznie może zwiększać ryzyko otyłości lub zapadnięcia na jedną z chorób cywilizacyjnych (np. cukrzycy typu 2). Do tego rodzaju zanieczyszczeń zalicza się m.in. substancje zaburzające gospodarkę hormonalną, pod wpływem których organizm zaczyna gromadzić tkankę tłuszczową kosztem masy mięśniowej. Według danych zgromadzonych przez Centrum Badań Biomedycznych w zakresie Fizjopatologii Otyłości i Odżywiania (http://www.ciberobn.es/) z Hiszpanii, obecność tego rodzaju związków stwierdzono  w organizmach blisko 88% badanych osób, a co za tym idzie, właśnie taki odsetek społeczeństwa narażony był na negatywne skutki ich działania. Co wyjaśniałoby powody tak wysokie wzrostu przeciętnej wagi naszej populacji.

To jednak nie wszystko. W zwiększaniu ryzyka nadwagi prawdopodobnie ważną rolę odgrywa hormon stresu, co zdają się potwierdzać kolejne testy naukowe. Kortyzol, bo o nim tu mowa, wydzielany jest przez nadnercza w sytuacjach zagrożenia aby zmotywować organizm do wytężonego wysiłku. W przeszłości hormon ten produkowany był raczej „okazjonalnie”, podczas gdy współcześnie coraz większy odsetek osób narażonych jest na życie w stałym stresie, w środowisku ciągłej presji psychicznej i fizycznej. Okazuje się, że długotrwale podwyższony poziom kortyzolu we krwi zaburza procesy metaboliczne i pobudza apetyt, co w rezultacie może prowadzić do wzmożonej konsumpcji, a tym samym - odkładania nadmiarowych kalorii w postaci oponki na brzuchu. Jak jednak zastrzegają lekarze, wciąż jeszcze brakuje badań naukowych ostatecznie potwierdzających rolę kortyzolu w przybieraniu na wadze (i spowalnianiu procesu tracenia masy u osób na dietach odchudzających).

Otyła rodzina w parku
Otyłość nierzadko dotyka całe rodziny

 

Wygodna wymówka dla grubasów

Potwierdzenie istnienia korelacji między obecnością substancji chemicznych i wydzielania hormonu stresu na tycie z pewnością stanowiłby dobrą wymówkę dla wielu osób, które właśnie zwiększają swoją masę lub zbyt wolno ją tracą. Tym, którzy szukają wygodnych usprawiedliwień dla swoich szkodliwych dla zdrowia nawyków (np. nocnego podjadania czy siedzącego trybu życia) wypada jednak jasno powiedzieć, że odchudzanie nigdy jeszcze nie było tak dostępne, jak teraz. Owszem, nie jest to proces miły, łatwy i przyjemny, jednak leży dosłownie na wyciągnięcie ręki. Ilość siłowni, basenów, bieżni czy otwartych dla amatorów obiektów sportowych, jak również oferta najprzeróżniejszych form aktywności fizycznych, jeszcze nigdy nie były tak bogate, jak obecnie. Nawet jeśli chemia i kortyzol okazałyby się ogrywać rolę w ogólnym przybieraniu na wadze, to jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by trochę ten proces spowolnić. Wystarczy ograniczyć ilość cukru w pożywieniu (obniżyć poziom glukozy we krwi) i odkurzyć płyty z ćwiczeniami Marioli Bojarskiej czy Ewy Chodakowskiej (kto kogo woli). Ewentualnie przesmarować łożyska w schowanym w piwnicy rowerze.

 

Komentarze do wpisu (0)

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl