Wiele wskazuje na to, że na naszych oczach rozgrywa się właśnie ostatni akt historii homeopatii. Wspólnym celem działania rządów wysokorozwiniętej części świata stało się dotarcie do umysłów konsumentów i wytłumaczenie, że preparaty homeopatyczne z lekami nie mają nic wspólnego.


Jak sugerują zachowane źródła, wyjątkowe, prozdrowotne właściwości poszczególnych roślin znane były już Sumerom, Babilończykom i Egipcjanom około 3.000 lat p.n.e (czyli w XXX w. p.n.e!!!), którzy skrupulatnie spisywali receptury medyczne na glinianych tabliczkach. Jeszcze wcześniej kształtowały się systemy tradycyjnej medycyny indyjskiej i chińskiej, które datuje się na 5.000-4.000 lat p.n.e. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że fitoterapia była umiejętnością właściwą wyłącznie homo sapiens...
Mój dzisiejszy wpis miał być krótki i pozytywny: o wędzonej papryce i jej dobroczynnym wpływie na organizm. O tym, że jej spożycie jest korzystne dla zdrowia i powinno być zalecane przez lekarzy osobom cierpiącym na podwyższoną ilość lipidów (tłuszczów we krwi).
Polskojęzyczny Internet właściwie milczy na temat kolejnych analiz prowadzonych w zaciszach laboratoriów biotechnologicznych, których wyniki zdają się potwierdzać, że guz brzozy nie szkodzi, a wręcz odwrotnie - wymiernie pomaga chorym na nowotwory (a przynajmniej - niektóre ich typy). Aby to zmienić, postanowiłam jedną z ciekawszych publikacji przetłumaczyć na język polski.
Nadeszła wiosna. To już ostatnie dni szarości, zanim drzewa pokryją się zielenią. Czyli ostatnie dni, które wybitnie sprzyjają zbiorom specyficznego i tajemniczego surowca zielarskiego, a mianowicie: guza brzozy. Guza brzozy, zwanego również czyrem lub czagą i uważanego za najskuteczniejszy naturalny przeciwnowotworowy środek ziołowy występujący na naszej półkuli ziemskiej.